Nowotwory

Nowotwory to bez wątpienia najpoważniejsze zagrożenie, z którym przyjdzie się zmierzyć na drodze do długowieczności. W ciągu życia zachoruje na nie co drugi człowiek (tak! to nie pomyłka), a co czwarty umrze. Lenie i fataliści będą zapewne mówić „eh, geny, na kogo ma paść na tego padnie”, ale prawda jest taka, że znakomitej większości zachorowań da się bez problemu uniknąć.

Na sam początek polecę witrynę w całości dotyczącą tego zagadnienia:

https://nowotwory.naturalneleczenie.com.pl/

We wstępie wspomniałem o badaniach, z których wynika, że adoptowane dzieci dziedziczą ryzyko nowotworów nie po swoich biologicznych rodzicach, ale po przybranych:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/3347221?dopt=Abstract

Jasne jest, że to nie tylko „geny” które dostaliśmy od rodziców decydują o tym, jakie będziemy mieć zdrowie, ale też – a może nawet przede wszystkim – wyuczone w młodości nawyki żywieniowe. Nie mówi się o tym zbyt głośno, bo… ludzie nie chcą tego słyszeć. Wolimy żyć w błogiej nieświadomości, przekonani, że od nas nic nie zależy, że spokojnie możemy obżerać się niezdrowymi, lecz smacznymi przekąskami, niektórzy doszli w tym do perfekcji i powtarzają mantrę o „przypadkowych zachorowaniach” pomiędzy jednym zaciągnięciem się papierosem a drugim. Oczywiście są odmiany nowotworów, które mają swoje źródło głównie w genach, ale nawet w tych wypadkach można znacznie zmniejszyć ryzyko aktywacji choroby.

To powinno być absolutnie oczywiste dla każdego, kto chociaż sekundę pomyśli. Przykład który wręcz skacze do oczu to papierosy i rak płuc. Nikt o zdrowych zmysłach nie będzie twierdził, że to „geny” odpowiadają za to, że palacz zachorował, a osoba nie paląca jest zdrowa?

Bardzo dobry przykład to Japonia, gdzie ryzyko raka piersi i prostaty jest 3 do 5 razy niższe, niż w USA, ale ci sami „Japończycy z dobrymi genami”, gdy wyjadą do Ameryki i przejmą tamtejsze nawyki, mają już ryzyko identyczne jak amerykanie. Najwidoczniej geny musiały im się zmienić…

Nie ma wyjścia, trzeba zmienić sposób odżywiania. Nie istnieje, nie istniał i nie powstanie skuteczniejszy sposób na zapobieganie chorobom cywilizacyjnym. Chyba jednak ma jednakże sensu rozpisywać się na ten temat, jako że wszystko zostało już omówione w dziale „dieta”. Tu wypiszę jedynie suplementy mające wpływ na stopień ryzyka.

Po pierwsze to, co było wymienione w temacie diety, ale warto jeszcze raz podkreślić: jod i selen. Bardzo wiele badań wskazuje na to, że wysoka podaż jodu zabezpiecza przed dwoma najpopularniejszymi rakami, piersi i prostaty, zabijającymi co trzydziestego mieszkańca naszego kraju. Jednocześnie aż 80% Polaków miało w niektórych badaniach jego niedobory. Wykazano też, że osoby z najniższym poziomem selenu mają aż kilka razy wyższe ryzyko śmierci z powodu różnych nowotworów. Co prawda próby kliniczne z suplementacją nie dały aż tak dobrych rezultatów, jednakże niedobór z pewnością jest szkodliwy, a w naszej ojczyźnie gleby mają go bardzo niewiele. Nie wolno jednak przesadzać w drugą stronę i doprowadzić do nadmiaru.

Niektóre zioła posiadają bardzo silne właściwości ochronne, szczególnie kurkuma, cayenne czy imbir. Warto włączyć je do naszej kuchni. Z tych dostępnych w tabletkach, miłorząb japoński i gotu kola wykazały silne właściwości, ale nie jest pewne, czy można to zażywać „na wszelki wypadek”, czy przypadkiem po wielu latach nie pokażą się jakieś skutki uboczne. Za to niemal całkowicie bezpieczna jest zielona herbata. Więcej o ziołach w linku na końcu artykułu.

Witamina D3 została omówiona w oddzielnym dziale, podobnie jak K2, tu jedynie wspomnę że warto tam zajrzeć, na wypadek gdyby kogoś interesowała wyłącznie sprawa ochrony przeciwnowotworowej i nie chciał czytać reszty stronki.

Cynk to kolejny pierwiastek, którego niski poziom wiązał się ze znacznie większym ryzykiem zachorowania i śmierci. Tutaj wystarczy nie mieć niedoborów, nadmiar jest równie szkodliwy jak jego brak. Niestety, bardzo ciężko sprawdzić, ile kto tego ma w organizmie, dostępne w Polsce testy są niedoskonałe. Zasadniczo większość osób ma go w diecie za mało, więc warto dorzucić te 5-10 mg dziennie w suplementach, albo np raz na tydzień większą porcję. W przypadku podejrzenia dużego niedoboru (gdy np po rozpoczęciu suplementacji jest bardzo duża poprawa), należy przez parę miesięcy przyjmować bardzo wysokie dawki, rzędu 50 mg dziennie, co kilka tygodni robiąc przerwę i zamiast tego biorąc przez jakiś czas 2-4 mg miedzi dziennie, jako że jest ona wypłukiwana z organizmu w czasie agresywnej suplementacji i gdybyśmy tego nie robili, pojawiłby się niedobór.

Artykuł poświęcony w całości cynkowi:

https://naturalneleczenie.com.pl/2018/02/15/uzupelnianie-cynku/

Niektóre badania sugerują, że siłownia ma dość wyraźny wpływ ochronny.

Bardzo silne działanie miał w badaniach sprzężony kwas linolowy, ale jak zwykle otwartym pozostaje pytanie, czy nie zaszkodzi on osobom zdrowym przy bardzo długim stosowaniu. Podobne wątpliwości budzi substancja zwana indolo-3-karbinol. Niestety, przy obecnym stanie wiedzy medycznej nikt nie jest w stanie dać jednoznacznej odpowiedzi.

Kwas gamma linolenowy, obecny w oleju z ogórecznika, miał bardzo silne działanie, w jednym z badań osoby jedzące ogórecznik miały trzy razy niższe ryzyko raka żołądka. Łyżeczka oleju dziennie powinna wystarczyć.

Substancja zwana MSM, metylosulfonylometan, ma bardzo obiecujące wstępne badania, do tego stopnia, że dawki sugerowane jako suplement mający poprawić ogólne zdrowie, w badaniach na zwierzętach, niszczyły niektóre guzy z siłą zbliżoną do chemioterapii. Ciężko ocenić, jakie będą długofalowe skutki stosowania MSM, wśród znajomych efekty były bardzo pozytywne, ale póki nie będzie solidnych prób klinicznych, nie ma 100% pewności, że nie wystąpią jakieś skutki uboczne.

A także wpis na blogu, gdzie jest przedstawiona kompletna terapia ziołowa przeciw przypadkowi nowotworu ojca mojej koleżanki:

https://naturalneleczenie.com.pl/2019/08/01/wspomaganie-leczenia-raka-zoladka/

Wersja anglojęzyczna tej podstrony:

https://longevity.healthytreatment.org/cancer/